Walka z ciemnotą i zacofaniem w „Monachomachii”

Monachomachia czyli wojna mnichów” jest poematem heroikomicz­nym. Termin ten oznacza utwór poetycki parodiujący eposy bohater­skie. Źródłem komizmu jest zestawienie heroicznych bojów, niezwy­kłych przygód i ważkich problemów z bardzo miernymi, często wręcz śmiesznymi postaciami, które w nich uczestniczą. „Monachomachia” opowiada w sześciu pieśniach o sporze między dwoma zakonami – dominikanów i karmelitów. Spór wywołała Jędza Niezgody i dokład­nie nie wiadomo, co jest jego istotną przyczyną. Utwór wymierzony jest w polskie klasztory, zwłaszcza zakonów żebraczych, których było wówczas mnóstwo, a które były siedliskiem ciemnoty i nieróbstwa. Dlatego utwór tak maluje miasteczko, gdzie rozgrywa się akcja: „Było trzy karczmy, bram cztery ułomki, Klasztorów dziewięć i gdzieniegdzie domki” W każdym z owych dziewięciu klasztorów: „Wielebne głupstwo od wieków mieszkało; Pod starożytnej schronie­niem świątnicy Prawych czcicielów swoich utaczało”. Dysputa teolo­giczna, na którą dominikanie wyzywają karmelitów przeradza się w bójkę na trepy, pięści, kufle, a nawet święte księgi i kropidła. Walkę szczęśliwie zażegnano uroczystym wniesieniem ogromnego pucharu pełnego wina. Wygląd mnichów i ich tryb życia nie budzą wątpliwo­ści, że nikt w zakonie nie słyszał o ascetyzmie, wymaganym w życiu klasztornym. Świadczą o tym grube policzki („jagody”) księdza dok­tora, ledwo toczące się obfite ciała zakonników, czy chociażby sam ksiądz przeor, który z racji nagłego zamieszania „porwawszy się z puchu, pierwszy raz w życiu Jutrzenkę obaczył”. Obrazu dopełniają suto zastawione stoły i pełne kielichy. Satyryczny obraz „świętych próżniaków” to świadomy cios poety wymierzony w oświatę kiero­waną przez duchowieństwo zakonne. W okresie, gdy Komisja Eduka­cji Narodowej dokonywała reformy szkolnictwa, gdy walczono o jego świecki charakter, utwór Krasickiego był ważnym narzędziem w rę­kach wszystkich zwolenników postępu. Poemat składa się z pięciu pieśni. Pieśń pierwsza wprowadza czytelnika do klasztoru dominika­nów. Opisuje miasteczko oraz dostatnie i beztroskie, nie znające, co to praca, ani rozkosze łamania głowy nad książką dwa zakony. Kra­sicki wspomina o „świętej prostocie”, czyli o ludzie, który w swej naiwności łoży na utrzymanie „świętych próżniaków”. Błogie nierób­stwo mnichów przerwała nagle Jędza Niezgody. Klasztor budzi się nagle z letargu, a niepokój wywołany jest przede wszystkim troską o zaopatrzenie w jedzenie oraz napoje („czy wyschły kufle, gąsiory i dzbany?” przeor). Ojciec Gaudenty wpada na myśl, że sprawcami zamieszania są zapewne karmelici, których trawi zazdrość o powo­dzenie zakonu dominikanów. Ojciec Pankracy przypomina dawne dobre czasy i narzeka na obecne nieporządki, dotyczyć może upadku państwa, w czym niemałą winę ponoszą sami Polacy i proponuje wezwać karmelitów na dyskusję. Pieśń druga przenosi akcję do klasztoru karmelitów, w którym również dzieją się niepokojące rze­czy, np. furtian Rajmund zgubił pantofel i upadł na progu, a zapomi­nając, że w zabobony wierzyć mu nie wypada, przyjął to za złą wróżbę i natychmiast powiadomił o tym jednego z braci, a ten resztę. Rozważania mnichów przerywa pojawienie się dominikanów proszą­cych o dyskusję nad wyższością jednego z zakonów. Pieśń trzecia ukazuje karmelitów mocno zaniepokojonych o wynik filozoficznej dyskusji z dominikanami. Jeden z nich proponuje zawody w piciu mocnych trunków (mocna strona). Ojciec Hilary ma jednak sporo wątpliwości wiedząc, że przeciwnik i w tym wypadku może okazać się lepszy: „Pijem my dobrze, ale lepiej oni”. Jako, że ten pomysł jest chybiony zakonnicy postanowili zajrzeć do ksiąg, by przygotować się do mądrego wystąpienia. Nikt nie wie, gdzie jest biblioteka. Po żmudnych poszukiwaniach znale- ziono ją wreszcie, co i tak nikogo nie ucieszyło. Pieśń czwarta opisuje przybycie karmelickich „mędr­ców” do klasztoru dominikanów. Rozpoczęto dyskusję nudną, jałową, w której nie bardzo wiadomo o co chodzi, chociaż nie szczędzono wyszukanych słów i pojęć. Nie wiadomo jak długo zanudzano by się nawzajem, gdyby nie nagły tumult, wrzaski i głośna muzyka. Pieśń piąta wprowadza w wir walki mnichów. Każdy walczy dzielnie, kła­dzie przeciwnika przy pomocy niezwykle skutecznej broni, jaką oka­zały się kufle, różańce, księgi i kropidła. Wreszcie ksiądz prałat dzięki swojej „mądrości” nakazuje wnieść na pole bitwy wielki puchar pełen wina. Pieśń szósta. Puchar ostudził animusze, uspokoił walczących. Poemat ukazał się bezimiennie, lecz prędko odkryto, kto jest jego autorem. Ostre krytyki zmusiły Krasickiego do napisania „Antymona­chomachii”, w której tylko pozornie wycofuje się z tego, co wcześniej przedstawił. Skoro „prawdziwa cnota krytyki się nie boi”, nie powinni „Monachomachią” poczuć się dotknięci ci, którzy są w porządku, a ci, których dotknęła, widocznie na krytykę zasłużyli.

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NAJNOWSZE

dsa

Back to top