Siła i słabość człowieka w literaturze o wojnie i okupacji

Dzieje literatury polskiej w okresie II wojny światowej były ściśle związane z tragiczną sytuacja narodu będącego pod okupacją hitle­rowską. Wojna wywarła niezatarte piętno na psychice każdego czło­wieka, który zmuszony był przejść przez to piekło. Pamięć o tym nie zginęła mimo upływu lat. Postarali się o to polscy pisarze i poeci, którzy uczestniczyli w tragicznych wydarzeniach zwanych „czasem apokalipsy społecznej”. Najokrutniejszym doświadczeniem z tamtych dni były obozy koncentracyjne, milionowa martyrologia narodów, machina śmierci stworzona przez hitlerowców. Wydarzenia wojenno-obozowe znalazły swój oddźwięk między innymi w utworach Tade­usza Borowskiego, Zofii Nałkowskiej, Andrzeja Szczypiorskiego, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Ich osobiste przeżycia z tych lat wpłynęły na powstanie utworów o dniach wypełnionych oczekiwa­niem na śmierć.
Borowski przeszedł piekło obozów koncentracyjnych, Nałkowska pracowała w Międzynarodowej Komisji do Badania Zbrodni Hitle­rowskich, Grudziński był więźniem sowieckiego lagru, Szczypiorski obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Wszyscy oni zasmakowali gorzkiego chleba wojennych dni, poznali rozpacz i cierpienie. Znala­zło to odzwierciedlenie w ich utworach, w których główne miejsce zajmuje przedstawienie ludzkich postaw.
Tadeusz Borowski
Autor w swoich opowiadaniach stara się zwrócić uwagą czytelnika na to, co w obozowej rzeczywistości strach i tchórzostwo mogą zrobić z człowiekiem. Te dwie cechy są u Borowskiego głównymi słabościami ludzi. Doprowadzają do degradacji moralnej, upadku człowieka, za­tracenia wszelkich wartości. W ekstremalnej sytuacji, jaką z pewno­ścią jest przebywanie w obozie, znikają cechy powszechnie uważane za humanitarne, nie ma tu współczucia, miłości. Jest tylko chęć prze­życia za wszelką cenę. Więźniowie przechodzą proces stopniowego obojętnienia wobec cierpienia i śmierci innych. Ciągle walczący o żywność, borykający się z chorobami i wycieńczeniem zatracają po­woli ludzkie cechy. Nie są zdolni do litości, przyjaźni, miłości, czy chociażby poczucia solidarności. Wydawałoby się, że wspólna nie­wola, zagrożenie i niepewność, co przyniesie następny dzień, po­winny zbliżać więźniów do siebie, rozwinąć w nich współczucie i przyjaźń. Jednak tak nie jest. Są to ludzie bezwzględni wobec innych. Potrafią spokojnie patrzeć, jak kapo znęca się nad współwięźniem i nie reagować na ten widok. Strach o samego siebie, strach przed karą paraliżuje wszelkie działania. On też sprawił, że bardzo szybko ludzie przyzwyczaili się do codziennego mordowania towarzyszy niedoli. Z czasem śmierć bliźniego przestała wywierać jakiekolwiek wrażenie. Godność człowieka nie istnieje, jest dla więźniów abstrakcją. Nikt nie kryje się z tym, że okradł współwięźnia, lub że życzy mu śmierci. Nikt też nie wstydzi się, że szuka jedzenia w śmietniku. W obozie nie ma także pojęcia dobra. Dobitnie ukazuje to scena, w której więźnio­wie nie potrafią współczuć idącym na śmierć kobietom, choć wiedzą co ich czeka. Inna scena przedstawia kobietę, która wyrzeka się wła­snego dziecka, aby tylko przeżyć i uratować się przed komorą ga­zową. Wszystko to sprawiły ekstremalne warunki, w jakich znaleźli się więźniowie. Zamknięci w obozach koncentracyjnych, skazani na zagładę, bądź przetrwanie kosztem drugiego człowieka. Dlatego nie było mowy o solidarności czy współczuciu. Uleganie emocjom rów­nało się bowiem śmierci. Borowski w swoich opowiadaniach poka­zuje, że normy etyczne straciły rację bytu i zastąpione zostały nowym kodeksem opartym na negatywnych aspektach duszy ludzkiej: strachu i tchórzostwie, które gwarantowały choć w minimalnym stopniu szansę przeżycia. Zarzucona Borowskiemu, że pokazywał w swych utworach całkowitą bierność i nie uwzględniał istniejącego oporu. Był to celowy zabieg, który miał na celu przedstawienie całej okrutnej prawdy o człowieku, do czego jest zdolny kiedy jest głodny i chce przetrwać. Borowski uważa, że największe słabości człowieka to strach i tchórzostwo, znalezienie innych pozostawia czytelnikowi.
Andrzej Szczypiorski
W swojej powieści pt. „Początek” nie ukazał rzeczywistości obozo­wej, ale na jej powstanie na pewno duży wpływ miał pobyt pisarza w obozie Sachsenhausen, gdzie musiał zrewidować wiele swoich poglą­dów i przewartościować opinie o ludziach. Autor uważał za najwięk­szą słabość człowieka bierność, bo „w momencie, kiedy jesteśmy bierni, zło zaczyna działać samo przez się, aby dobro mogło dojść do głosu musimy być czynni, to wymaga ogromnego wysiłku, żeby do­brem ocalić naszą człowieczą dobroć”. Autor twierdzi również, że ” nie wiedzieliśmy, kim jesteśmy i dopiero faszyzm, dopiero wojna otworzyła nam oczy, pokazała co tkwi w naturze człowieka”. Naj­większą dla Szczypiorskiego siłą i zaletą człowieka jest czyn i działa­nie. Bohaterowie bez względu na status społeczny działają i w więk­szości są to działania pozytywne, i tak na przykład sędzia Romnicki organizuje ucieczkę z getta Joasi Fichtelbaum, łoży na jej utrzymanie. Po tym czynie „żyje bardziej niż kiedykolwiek przedtem”.
Siostra Weronika organizuje pomoc dla rannych i bezdomnych, opie­kuje się, mimo początkowych oporów, żydowskimi dziećmi. Chcąc je ratować od śmierci chrzci je, wdraża do wiary chrześcijańskiej, uczy znaku krzyża, pacierza. Kolejarz Filipek pomaga w uratowaniu Irmy Seidenmam z Gestapo, dzięki znajomości z Niemcem Johanem Mille­rem. Wiktor Suchowiak, zawodowy bandyta, rabuś, jest jednocześnie postacią wzbudzającą ogromną sympatię czytelnika. Kiedy Żydzi zaczynają szukać możliwości ucieczki z getta, przemyca ich do aryj­skiej części miasta. I mimo, że czyni to za opłatą, to jednak spełnia szlachetny uczynek, ratując od śmierci wiele istnień ludzkich. Bohate­rowie Szczypiorskiego pod wpływem wojny zmienili się, ujawniły się ich prawdziwe oblicza. Obudziła się w nich chęć pomocy, chęć dzia­łania dla dobra innych. To działanie właśnie było w latach okupacji wielką siła. To ono nadawało sens ich życiu, pozwalało aby życie to było pełniejsze, bardziej wartościowe.
Zofia Nałkowska
Autorka zbioru opowiadań pod tytułem „Medaliony”. Mieszkając w czasie okupacji w Warszawie była świadkiem powstania w getcie i powstania w 1944 roku. Widziała okrucieństwo Hitlerowców. Pracu­jąc zaś w Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich miała okazję po­znać wiele ludzkich tragedii, których przyczyną byli zbrodniarze nie­mieccy.
„Medaliony” to zbiór, który ukazuje losy ludności skazanej na terror i cierpienie. Obejmuje osiem opowiadań, a właściwie wstrząsających relacji o okupacyjnej rzeczywistości. Autorka niczego nie koloryzuje, nie ocenia, przedstawia tylko fakty. Jest to celowy zabieg, aby wy­wrzeć na odbiorcy jeszcze większe wrażenie i uzmysłowić mu cały ogrom okrucieństwa, jakiego dopuścili się okupanci. W jednym ze swoich opowiadań Nałkowska przedstawia przestępczy proceder, jakiego dopuszczali się Niemcy, mianowicie produkowali mydło z tłuszczu ludzkiego. Bohater tego utworu mówił o tym w sposób cał­kowicie obojętny, spokojny, pozbawiony emocji, tok jakby była to rzecz najnormalniejsza w świecie.
W pozostałych opowiadaniach autorka koncentruje się na sytuacji więźniów obozów. Pisarka pokazuje jak pod wpływem strachu przed śmiercią zanikają wszelkie wartości, ludzie „lądują” na samym dnie upodlenia. Szczególnym opowiadaniem jest utwór „Dorośli i dzieci w Oświęcimiu”. Nałkowska w niezwykle dramatyczny sposób przed­stawia panujące warunki. Personel obozowy to bezwzględni ludzie pozbawieni wszelkich humanitarnych uczuć, potrafiący zabijać dla zabawy. Szczególnie okrutnie traktowane były dzieci, z których więk­szość szła do gazu, reszta, której udało się przeżyć selekcję, zmuszona była do nieludzko ciężkiej pracy. Obcowanie z okrucieństwem i nie­szczęściami ludzkimi powodowały, że dzieci zatracały uczucia i człowieczeństwo, a stawały się reagującymi instynktownie na ota­czający świat zwierzątkami.
Problem degradacji człowieka podejmuje opowiadanie „Przy torze kolejowym”. Ukazuje ono uciekających z transportu ludzi. Mężczy­zna został zastrzelony, kobieta ciężko raniona w kolano. Leżała ca­łymi godzinami przy torze kolejowym, czekając, aż ktoś jej pomoże. Przechodzili tamtędy ludzie, ale nikt nie podał jej pomocnej ręki, gdyż bał się kary, jaka mogła go za to spotkać. Kiedy zjawili się dwaj policjanci, poprosiła, żeby skrócili jej mękę i zastrzelili ją. Odmówili. Gdy zjawili się po raz drugi kobieta ponowiła prośbę, aż w końcu pewien młody człowiek poprosił o pistolet i zastrzelił ją. Jej ciało leżało jeszcze całą dobę, gdyż wszyscy bali się je pochować. Ci, któ­rzy widzieli sytuację Żydówki, nie mogli dla niej nic zrobić. Parali­żował ich strach, który był silniejszy niż współczucie czy litość.
Nałkowska głównie skupiła swą uwagę na strachu i na tym, co robi on z ludźmi. Pokazuje jak pozbawia on wszelkich humanitarnych uczuć, pozbawia człowieka godności. Towarzyszył mu każdego dnia i był główną słabością w okresie wojny i okupacji.
Gustaw Herling-Grudziński
W swoich wspomnieniach pod tytułem „Inny świat” pokazał świat sowieckiego obozu pracy. Mottem tej powieści stały się słowa Do­stojewskiego z utworu pod tytułem „Zapiski z martwego domu”: „Tu otwierał się inny, odrębny świat, do niczego nie podobny, tu pano­wały inne, odrębne prawa, inne obyczaje, inne nawyki i odruchy, tu trwał martwy za życia dom, a w nim życie jak nigdzie i ludzie nie­zwykli. Ten oto zakątek zamierzam tu opisać”.
Martwy dom wymieniony w motcie to oczywiście to Rosja, zaś „inny świat” to świat beznadziejności i braku litości, życie w pancerzu obo­jętności w świecie odwróconych wartości moralnych. W takim to właśnie świecie znalazł się Gustaw Herling-Grudzinski.
Metody jaki stosowali komuniści nie różniły się specjalnie od metod hitlerowskich. Więźniowie traktowani byli okrutnie. Panował strasz­liwy głód, który dziesiątkował ludzi. Musieli oni pracować ponad siły, co w trudnych warunkach klimatycznych często doprowadzało do śmierci. Sowieci nie mieli jedynie krematoriów, więźniowie sta­nowili bowiem cenną, bo tanią siłę roboczą. Przeżycie takich warun­ków było rzeczą niezwykle trudną. Podobnie jak w obozie koncentra­cyjnym tak i tu ludzie zatracali wartości moralne, obojętnieli na ota­czające ich zło, przyzwyczajali się do „innego świata”, w którym przyszło im żyć. Działo się tak jak pisał Dostojewski: „Człowiek to istota, która do wszystkiego się przyzwyczaja i sądzę, że to najtraf­niejsze określenie człowieka”.
Z dystansem i należytą powagą pisze Grudziński o „prawach” życia obozowego, takich jak obojętność na cierpienie i chorobę drugiego, brak reakcji na nieludzkie wydarzenia rozgrywające się na oczach więźniów. Do tych praw należą jeszcze: przestrzeganie zasady niena­rażania się, znikanie z oczu innym, roztapianie się w masie ludzkiej, zakazywanie sobie głośnego myślenia o tym, co się myśli, niewyraża­nie jakichkolwiek opinii, związanie się z własna pryczą jako swoim azylem i bezpieczeństwem. Znamienną cechą jest spokój w relacjo­nowaniu zachowań przeczących człowieczeństwu. Zdrowi więźnio­wie nie pomagają chorym, widzący nie podają ręki tym, którzy cierpią na kurzą ślepotę. W sposób chłodny i zobiektywizowany Grudziński pisze o tym, jak w obozie nie wolno zawierzać nadziei, nie wolno marzyć o zwolnieniu, bo zwykło to kończyć się rozczarowaniem: dodaniem lat, przedłużeniem wyroku w ostatniej chwili, tak jak stało się to w wypadku Ponomarienki, starego kolejarza z Kijowa. Przesie­dziawszy w obozie 15 lat z radością wciąż mówił o nadchodzącym zwolnieniu. W dniu ukończenia wyroku dowiedział się, że wyrok przedłużono mu bezterminowo. Stary bolszewik wrócił do baraku blady, położył się na swojej pryczy i umarł na atak serca.
Warunki obozowe doprowadzały do zobojętnienia i wzajemnej nie­nawiści. Twardniały serca, nie reagowały ludzkie dusze, odstępując po miesiącach i latach pobytu w obozie od uznawanych zasad moral­nych, takich jak miłość bliźniego. Skorupa zobojętnienia pękała i tajała przed zbliżającymi się świętami.
Szansę przetrwania mieli ci, którzy potrafili narzucić sobie dyscyplinę myślenia o przeszłości i rzadkiego jej wspominania. Aby przeżyć należało jak najszybciej zapomnieć o litości, bo każdy więzień uwa­żał, że potrzebuje jej bardziej niż inny. Wyczerpująca praca łamała ludzi i poniżała ich do tego stopnia, że nie było rzeczy, której by nie zrobili dla zdobycia dodatkowego kawałka chleba.
Jedyną siła więźniów sowieckiego lagru była nadzieja. Nadzieja, która niejednokrotnie przynosiła rozczarowanie, ból, zwątpienie, gdy to, o czym się marzyło, spełzło na niczym. Jednak więźniowie trwali w niej, ona dawała im siłę do dalszego życia, a właściwie do dalszej wegetacji. Z nadzieją czekali na kolejne widzenie z rodziną, które było chwilowym wyzwoleniem się z rygoru obozowego. Odbywało się ono w „domu swidanij”. Dom ten jedną częścią przylegał do obozu, a drugą do wolnej ziemi. „Tak więc – objaśnia pisarz – można śmiało powiedzieć, że dom, w którym więźniowie spotykali się po latach ze swoimi najbliższymi, znajdował się na pograniczu wolności i niewoli, przestąpiwszy próg przepierzenia, wygolony, wymyty, i odświętnie ubrany katorżnik wpadał prosto w ramiona, wyciągnięte ku niemu z wolności”. Kolejnym azylem dla więźniów był szpital, do którego każdy chciał dostać się za wszelką cenę, aby tam odpocząć, aby ratować resztki człowieczeństwa. Dlatego też nie stroniono od samookaleczenia, aby tylko dostać się tam.
Niektórzy więźniowie trwali w obozie dzięki nadziei na ucieczkę, tak jak Fin Rust Karinen. Przyjechał on nielegalnie do Rosji. W czasie czystki po zabójstwie Kirowa, aresztowano go pod zarzutem dostar­czenia zamachowcom tajnych instrukcji. Podjął on próbę ucieczki, kiedy wybuchła wojna radziecko-fińska. Okazało się jednak, że sie­dem dni błądził po okolicy, wreszcie dotarł do wsi oddalonej zaledwie 15 kilometrów od obozu w Jercewie, dokąd chłopi natychmiast go odstawili. Kiedy po latach narrator spotkał Karinena w wojsku na froncie irackim, ten wyznał, że właśnie nadzieja ucieczki pozwoliła mu przetrwać obóz.

Oceń

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

NAJNOWSZE

dsa

Back to top